niedziela, 31 maja 2015

14. It's been a long day, without you my friend... And I'll tell you all about it when I see you again...

 It's been a long day, without you my friend... And I'll tell you all about it when I see you again... ~ Mój przyjacielu, to był długi dzień bez ciebie. Opowiem ci o nim, gdy znowu się spotkamy
 See you again - Wiz Khalifa  feat. Charlie Puth


W pokoju zapanowała nieprzyjemna cisza. Max skończył opowiadać, a każdy mógł teraz przetrawić jego słowa. |W końcu, nie zawsze słyszy się taką historię,  na dodatek sięgającą osoby dość bliskiej całej reszcie. Vanessa wpatrywała się w panele i obgryzała skórki od paznokci. Nie mogła uwierzyć, że siostra jej o tym nie powiedziała. Oczywiście, o śmierci Lucasa wiedziała cała okolica. Był młody, ambitny, w miarę dobrze się uczył. A przede wszystkim był miłością Laury. Rodzice za nim przepadali i nigdy nawet nie pomyśleliby, że może on brać udział w tym świństwie. A tym bardziej nie podejrzewali o to Laury. Vanessa nawet przez jakiś moment była zazdrosna o to, że ten miejscowy przystojniak zwrócił uwagę na jej młodszą siostrę, a nie na dojrzałą, choć starszą od niego o trzy lata, czarnulkę. Lecz zazdrość ta przeszła jej gdy tylko zobaczyła, z jaką miłością oboje na siebie patrzą. Gdy przyłapywała ich na skradaniu sobie potajemnych pocałunków i chichotaniu siostry, gdy siedemnastolatek jeździł dłonią po jej udzie. Wtedy już nie zazdrościła jej chłopaka, tylko tego, że nie krępuje się przyprowadzić go do domu i przedstawić rodzicom. Ona i Riker znali się już trzy lata, chodzili dwa. Ten poprosił ja o rękę, tydzień później – z późniejszych wyliczeń – czarnowłosa zaszła w ciążę. Mieszkała wówczas w Ameryce, w Nowym Jorku. Do rodziny przyjeżdżała na wakacje. I za każdym razem, kiedy przyjeżdżała, brunetka wymykała się po nocach do malutkiego domku na drzewie. Widziała ją nie raz i wiedziała, że szło się spotkać z nim. I wtedy właśnie myślała o Rikerze. O tym, jak bardzo go kocha.
O śmierci wybranka serca siostry dowiedziała się z nekrologu. Tego dnia, kiedy ów wypadek miał miejsce, Laura nie wróciła nawet do domu. Całą noc przesiedziała u Antiego. Kolejnego dnia zadzwoniła tylko, powiedzieć, że kilka następnych nocy też spędzi u niego i żeby się nie martwili. Van próbowała do niej dotrzeć, porozmawiać. Ale to w ramię blondyna płakała brunetka, kiedy oddawali ciało Monteza ziemi.
- Powiedziano nam, że wpadł w poślizg na autostradzie i z niej wypadł. Nikt nic nie mówił o wyścigach – wydukała w końcu oszołomiona. Do tej pory nie mogła uwierzyć, choć wszystko zaczynało składać się w jedną całość.
Max spojrzał na nią, wyraźnie dotknięty.
- Ona przeżywała piekło, obwiniała siebie o jego śmierć. Uważała, że skoro ona rozpoczęła wśród nich modę na motory, to właśnie oka powinna… - urwał, wciągając gwałtownie powietrze. Vanessa poderwała się z łóżka gwałtownie.
- Blizny! – krzyknęła, jakby odkryła ósmy cud świata. Nie była jednak radosna, tylko przerażona. – Wcale nie wylądowała w kolczastych krzakach, ona się cięła! Próbowała popełnić samobójstwo!
Teraz to Ross zachłysnąć się powietrzem. I pomyśleć, że traktował ją, jakby była kuloodporna. Testował jej wytrzymałość, poza tym, intrygowała go. A ona nie była wcale kuloodporna. Tylko poprzebijana na wylot.
- Ale… Skąd ty to wiesz? – wystękał ku zdziwieniu wszystkich. Tylko brunet nie był zaskoczony jego pytaniem. Wydawał się go nawet spodziewać.
- Jestem kuzynem Antonia. Powiedział mi.
- A pożar…?
- Jaki znów pożar?! – wrzasnęła Rydel zaszokowana. Vanessa nagle pożałowała, że nie odciągnęła chłopaka na bok. To było za dużo jak dla blondyny. Za dużo, jak la nich wszystkich. Ich psychika nie wytrzymałaby już kolejnej historii takiej, jak ta.
- Nic mi o tym nie wiadomo. Ten sekret Anti trzyma zamknięty na kłódkę.

Znów zapadła cisza. Tym razem ani przyjemna, ani uciążliwa. Po prostu potrzebna. Ten zgiełk nowych informacji musiał się jakoś uporządkować, a bez chwili ciszy sam by tego nie zrobił. Dziewczyna pojawiła się z nikąd. Ale namąciła w ich życiu, jak mało kto. Ta zupełnie obca kobieta skrywała jeszcze nie jedną tajemnicę, nie jeden problem przewyższający jej możliwości. A oni czuli się zobowiązani pomóc jej wszystkie rozwiązać.
- Mam pomysł – odezwał się nagle Riker. Do tej pory milczał, nie wtrącał uwag, po prostu starał się zadowolić żonę . Mało interesowała go nowopoznana. Wiedział, czuł to w kościach: będą z nią problemy. – Zabierzmy ją na święta do Włoch, do waszych rodziców.

***

- Co tak długo? – niecierpliwiła się blondyna, oparta o karoserię i skubiącą lakier z paznokci. Brunetka przewróciła oczami i zaklaksoniła, aż jej przyjaciółka podskoczyła. – Lau, nienawidzę cię, wiesz? – fuknęła Logan i wsiadła na miejsce pasażera.
- Ej! To moje miejsce, spadówa! – oburzyła się dziewczyna i popchnęła w żartach przyjaciółkę. Reachel spiorunowała ją wzrokiem.
- Sama spadaj, małpo niedorozwinięta – wytknęła ciemnookiej język i dodatkowo pstryknęła w nos. Chcąc nie chcąc, Marano na ten gest kichnęła, na co obie zareagowały śmiechem. Po chwili napad śmiechu ustał i obie ponowiły milczące wyczekiwanie.

Czekały długo. Minimum pół godziny. Ale w końcu Max zamknął na sobą wejściowe drzwi i ruszył w stronę auta. Na jego miejscu siedziała ciemnowłosa i przysypiała, tak samo, jak blondyna obok. Zapukał lekko w szybę. Dziewczyna oszołomiona podniosła głowę i mlasnęła.
- Ja wcale nie spałam – wychrypiała ledwo słyszalnie i sunąc po wnętrznościach auta wślizgnęła się na tylne siedzenie. Rozłożyła się na całych trzech fotelach i wróciła do swojej własnej krainy Morfeusza. Długo o jednak nie trwało, bo kilka sekund później otworzyła rozespane już oczy i wlepiła je złowrogo w przyjaciela. – Pół godziny. Siedziałeś tam pół godziny, idioto. Nie wiem, jak u ciebie, ale w moim słowniku „chwila” oznacza maks dziesięć minut. Maks – zawarczała tonem nie znoszącym pyskowania. Poza tym, brunet nawet bałby się jej odpyskować. – To co tak długo robiłeś? – zapytała, łagodniejąc i siadając po turecku na środku foteli. Miała poczochrane włosy, ale nie przeszkadzało jej to, nawet nie zgarnęła ich z twarzy. Same opadły po paru minutach, przygniecione ciężarem wilgoci unoszącej się w powietrzu. Za szybą padał śnieg, a oni nie ruszyli, przez co do środka przez uchylone okno przedostawały się pojedyncze śnieżynki.
- Rozmawiałem – odparł niechętnie i odpalił silnik. W środku samochodu zawarczało, a on ruszył z podjazdu.
- Więcej szczegółów? – odezwała się zachrypniętym głosem Reachel. Max spojrzał na nią zdziwiony. Był przekonany, że dziewczyna śpi. A ta otworzyła z premedytacją jedno oko i uśmiechnęła się złośliwie.
- Nie ma więcej szczegółów. Po prostu wytłumaczyłem wszystkim, że jeśli zrobią coś którejkolwiek z was, to zastrzelę – brunet wzruszył ramionami i przyspieszył trochę, na pustej drodze. Laura wbiła się plecami w fotel.
- W takim razie musisz pogadać jeszcze z Sethem. Ma chrapkę na Reach – brunetka uśmiechnęła się dziarsko i popatrzyła w stronę przyjaciółki. Ta przekręciła głowę w jej stronę i wytknęła język.
- Spierniczaj, mendo – syknęła, lecz po chwili zakwiliła  zduszonym śmiechem.
- A kto to ten Seth, jeśli mogę wiedzieć? – Max dał znać, ze jeszcze nie wysiadł z auta i nadal słyszy rozmowę dziewcząt. Reachel poczerwieniała.
- Kolega Rossa – burknęła i wróciła wzrokiem na jezdnię i jej interesujący materiał.
- I nałożnik Reach – dodała zadowolona z siebie brunetka.
- Nałożnica.
- Nałożnik. Rodzaj męski nałożnicy.
Max już nic nie powiedział. Cały czas myślał, jak powiedzieć to dziewczyną. Jeśli zrobi to nie tak, to Laura się popłacze, a Reach rzuci na niego z pazurami. Wziąć z zaskoczenia, czy powoli?
- Muszę wam coś powiedzieć – wyznał po chwili. Zacisnął palce jeszcze ciaśniej na kierownicy, więc gdyby była ona żywa, właśnie zostałaby uduszona.
-Masz grobową minę, więc zgaduję, że to coś ważnego  uśmiechnęła się pokrzepiająco Laura.
I to i to.
­- Lynchowie zaprosili nas na święta – oznajmił. Dziewczyny uśmiechnęły się zadowolone. Wreszcie będą mogły spędzić normalne, rodzinne święta. Na stole będzie indyk, a pod choinką prezenty. To duża rodzina, na dodatek z maluchem, więc pewnie dom odwiedza również Mikołaj. Będą miały okazję się wystroić i zawiesić kilka bombek na choince. Laura wreszcie podsadzi siostrzeńca, żeby zamieścił na czubku gwiazdę, a Reach nacieszy się towarzystwem przemiłej Rydel popijają gorącą czekoladę. – Jedziemy do Włoch, do rodziców Laury i Vanessy.
Czar pryska.


Laura patrzy zaszokowana na przyjaciela. Nie dociera do niej to, co właśnie powiedział. Nie będzie prezentów, choinki, indyka. Chcą ją zabrać do rodziców. Ona uciekła z domu, a oni chcą ją teraz tam zabrać.
- Zatrzymaj się – zarządziła słabym, oszołomionym głosem.
- Ale Laur…
- Zatrzymaj! – wrzasnęła.
Max zrobił, co kazała. Zatrzymał auto, a ona szybko z niego wysiadła. Trzasnęła drzwiczkami i ze złością ruszyła chodnikiem.
- Wracaj, porozmawiajmy! – krzyknęła za nią Reachel. Najwyraźniej już do niej dotarło.
- Jak wrócę do domu. Pieszo! – odkrzyknęła i zniknęła w parku.
Gęstwina krzew i krzewów pochłonęła jej postać całkowicie, a ona mogła liczyć na chwilę spokoju.  Była zła. Wściekła, że w ogóle przeszło im to przez myśl. I musieli mieć aprobatę Maxa, a to już szczyt wszystkiego. Ona uciekła, wydostała się z tej czarnej dziury, żeby nie musieć więcej udawać, ze jest okej, a oni chcą jej to wszystko od nowa zafundować. Krew zaczęła gotować się w jej żyłach i podchodzić do zziębniętych policzków. Sama nie wiedziałam kiedy nogi odmówiły jej posłuszeństwa i usiadła na pierwszej ;lepszej ławce. Wciąż miała przed oczami twarze rodziców, Lucasa. Brakowało jej ich wszystkich, a kiedy pomyślała o Antoniu… Obiecała mu, że wróci, a tym czasem ona cały czas tu siedzi. Łzy zebrały jej się w oczach, kiedy pomyślała o przyjacielu. Jak otumaniona układała w głowie układankę zarysu jego twarzy. Łzy nie pozwalały jej normalnie widzieć, a umysł zaćmiewały wspomnienia. Podkuliła nogi i wybuchła gorącym, histerycznym płaczem. Emocje kotłowały się w niej, jak oszalałe, rozbijając powoli i tworząc rysy  na powłoce jej wytrzymałości. Z każdym dniem, z każdym oddechem cierpiała coraz mocniej. Brakowało je rodziny, przyjaciela, miłości. Brakowało jej wyścigów, mieszanki zapachowej spalin, potu i krwi. Brakowało jej całego wcześniejszego, beztroskiego świata. Miała już dość problemów, dość udawania.  Chciała po prostu dać sobie odpocząć, zregenerować siły. Przestać zatracać się w rutynie i żyć, jakby Lucas miał za chwilę pojawić się w jej drzwiach. Obiecywać gruszki na wierzbie.  Przestać oszukiwać samą siebie.

Podniosła głowę. Chciała pozbyć się łez, ale nie umiała. Mrugnęła kilka razy. W końcu udało jej się opanować histerię, choć obraz wciąż jej się zamazywał. Zamrugała parę razy i puściła wolno ostatnie łzy. W końcu udało jej się zapanować nad emocjami. Zmów była nie do pokonania, a jej heroiczna powłoka nie przepuszczała jakichkolwiek uczuć.
- Laura? – usłyszała zdziwiony, męski głos. Nie odwróciła nawet głowy, nie chciała. Nawet bez tego wiedziała, ze ten głos należy do Rossa.  Nie uraczyła go nawet jednym chłodnym spojrzeniem, ale on przysiadł się obok i zaczął ją obserwować. Coś jej nie grało. Był naprawdę podobny do Rossa, ale spojrzenie Lyncha było dla niej krepujące i wzbudzające nieposkromioną złość. Poza tym chłopak wyglądał jakoś inaczej. Nie widziała jego twarzy, nie chwiała tam patrzeć. Po prostu to czuła. Był jakiś inny. Poza tym wydawał się być… Radosny? Ross nigdy nie był radosny, jego ton przypominał raczej statecznego biznesmena.
Odwróciła głowę i zamiast czekoladowych, wzbudzających w niej przeróżne emocje, tęczówek, zobaczyła tak tęsknie wypatrywane, wiecznie roześmiane, zielone oczy.

~*~*~*~*~*~*~*~*~
Buuuu…. Tyle cię nie ma i wracasz z takim złomem? Buu…. – czy nie tak będą teraz brzmiały wasze komentarze? Zakładam, że tak. Wiem, zawiodłam was, przepraszam. Nie powinnam robić sobie tak długiej przerwy między rozdziałami nie mówiąc wam nic i wracać z takim, za przeproszeniem, gównem. Bo inaczej tego określić się nie da. Dużo opisów, dialogów, ale i tak wszystkiego za mało. Przepraszam, naprawdę was przepraszam. Ale mam usprawiedliwienie swojego rozkojarzenia! Ostatnio, bo dwa tygodnie temu była komunia Natalii, a tydzień temu urodziła się moja kuzynka, więc to na niej skupiałam większość wolnego czasu. Do tego w trzy dni przeczytałam pierwszą część „Rywalek” (polecam :D) i miałam sprawdzian z mamy decydujący o mojej końcowej ocenie.  Co tego w poniedziałek test z anglika – Olusia wyciąga kolejną czwórę. Dodajcie do tego nieoficjalne pogłoski o przyszłym nadejściu wyników i  ich faktyczne pojawienie się w piątek, tyle, że na dodatkowych zajęciach z matmy, więc nie dowiedzieliśmy się, jak nam wyszło. We wtorek jadę na wycieczkę i martwię się, czy dobrze będę wspominać ostatnią podstawówkową wycieczkę. Tak więc widzicie, że u mnie ostatnio dość ciekawie. Do tego sprawy rodzinne i sercowe (platoniczne xd) .
Przepraszam za błędy! Jest druga w nocy, nie mam ochoty ich sprawdzać!
Poza tym mam taką sprawę: pytania zawarte w komentarzach pod postami nie uzyskają odpowiedzi, więc proszę je zamieszczać w odpowiedniej zakładce.

Dobrano, ja idę w kimono :D

~ Alex 


Coś was tu za mało! Odwiedzać, komentować, obserwować - to dla mnie ważne!

11 komentarzy:

  1. Wspaniały <3
    Życze weny i udanej wycieczki!
    Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział :*
    Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  3. W TAKIM MOMENCIE PRZERYWAĆ????Jak możesz???
    Kto to jest??

    OdpowiedzUsuń
  4. Extra !! :*
    Nie masz serca ! Żeby przerwać w takim momencie !? :(
    Mam nadzieje że szybko pojawi się next ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny a nie gówno, wymyślasz normalnie xD Co to do cholery za zielonooki gościu hę? Chwilę nawet myślałam o Lucasu ale on nie żyje to by było dziwne, Anti? We will see :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Co ty gadasz? rozdział jest wspaniały.Polecam ci ,,Elitę'' i ,,Jedyną'' ja zabieram się do ,,Następczyni''. Życzę ci weny i z niecierpliwością czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny rozdział!!!
    Co ty gadasz calutki wyszedł ci wspaniale. Zadziało się i jestem bardzo ciekawa dalszego ciągu. Kim jest ta osoba o zielonych oczach?
    Dawaj szybko next. :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Buuuuu
    Tyle Cię nie ma i wracasz z takim złomem?
    Buuuuu

    Nie, no żart.

    Genialny rozdział.
    Tyle.
    Ten blog jest absolutnie genialny!
    Kocham:*
    Koniec, kropka, skończyłam, dziękuję.
    Ktoś.

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział !! Ale ja nie wiem kompletnie kto to jest ? Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej zarombiaszczy rozdział nie mogę doczekać się next

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny rozdział jak i blog :) jesteś świetna uwielbiam czytać twojego bloga :)
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :***

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz daje mi ogromną motywację do dalszej pracy :)