Now I'm FourFiveSeconds from wildin' - Teraz jestem cztery-pięć sekund od szaleństwa
Rihanna And Kanye West And Paul McCartney~ FourFiveSeconds
Dedykacja dla Mordki :*
Wszyscy siedzieli przy stole i zajadali się karpatką, która
była niespodzianką przygotowaną przez panią Stormie. Niczego nieświadomi
rodzice, Rydel, Ellington i Nicki gaworzyli z pełnymi buziami popijając ciasto
sokiem pomarańczowym. W końcu pani Lynch postanowiła dowiedzieć się czegoś
więcej na temat gości.
- Vanessa mi powiedziała, że jesteście siostrami. To urocze,
że po tylu latach miałyście okazję znów się spotkać – powiedziała blondyna z
ciepłym uśmiechem, opierając brodę na zaciśniętej w pięć dłoni. Marano
spojrzała na nią znad swojej porcji deseru.
- Tak, urocze – burknęła i zmuszając się do uprzejmego
uśmiechu nabrała na łyżeczkę trochę kremu.
- Szkoda tylko, że nie miałaś jeszcze okazji porozmawiać z
rodzicami. Dziwne, że nigdy o tobie nie wspominali – uznała po chwili kobieta
marszcząc brwi. Przesunęła po stole misą z grecką sałatką.
- Raczej nie mieli się czym chwalić. Nie jestem uważana za
najgrzeczniejszą osobę w rodzinnych stronach – odparła brunetka półżartem.
Chciała wypaść dobrze, w końcu chcąc nie chcąc będzie z nimi ściśle związana. –
Ale nie rozmawiajmy o mnie. To nudny temat. Za to Reachel jest zachwycającym
kucharzem – Laura zwinnie zmienia temat przerzucając pałeczkę w stronę
przyjaciółki – Zawsze uda jej się spalić pół kuchni, kiedy robi spaghetti –
śmieje się, co skutkuje morderczym spojrzeniem blondyny.
- Za to moja ukochana współlokatorka chrapie jak wielki słoń
– odgryzła się Logan i dumna ze swojej riposty nałożyła na talerz jeszcze jeden
kawałek ciasta.
- Jak nawdycham się gazu, to mi się przegroda przekrzywia –
docięła Laura, na co wszyscy wybuchli śmiechem.
- Lubią cię – nad uchem uśmiechniętej ciemnookiej pojawił
się równy oddech Rossa.
- Mam nadzieję – odpowiedziała nie zaprzestając uśmiechu.
- Nie. Jestem tego pewien. Vance zajęło to trochę więcej
czasu – na te słowa dziewczyna zmusiła się odwrócić ku niemu głowę.
- Serio?
- Serio, Złośnico- pstryknął ją w nos, a ona zamiast mu
odpowiedzieć spuściła wzroki zarumieniona
a zadowolona.
- Myślisz, że jak zareagują? – pyta w końcu. Nie jest już
pewna siebie, tylko przestraszona i spłoszona jak mała sarenka. Boi się.
- Nie mam bladego pojęcia – wypalił blondyn i z miną
męczennika opadł na krzesło.
- No, Ross, miałeś nam coś powiedzieć – Mark uśmiechnął się życzliwie do syna. Wiedział, co to za
nowina. Był o tym święcie przekonany.
- W sumie, to oboje chcielibyśmy wam coś powiedzieć –
wtrąciła Marano patrząc z obawą na Rossa. Ten nadymał policzki, jak to miała w
zwyczaju cała jego rodzina i usiadł prosto.
- Tsa… Oboje – przymknął oczy biorąc głęboki wdech. Złapał
Laurę za rękę i rozwarłszy powieki pochwycił wszystkie zaciekawione spojrzenia.
Raz kozie śmierć… - Żenię się –
bańka pękła. Powietrze z puc wypuszczone.
Rodzice popatrzyli na syna wielkimi oczami. A raczej mama, bo
Mark od początku wiedział, co się święci. Ale nawet jego oczy przybrały na
objętości po usłyszeniu słów Laury:
- Ze mną.
I tak oto tymi słowami dziewczyna skupiła na sobie uwagę
wszystkich, nawet tych zamieszanych w spisek małżeński, jaki uknuli. Vanessa
przełknęła cicho ślinę, kiedy Rydel upuściła na stół widelczyk z kremem.
Wszyscy zaniemówili i z otwartymi buziami wpatrywali się w parę. Ross
odchrząknął, ale nic to nie przyniosło.
- Jak to… Z tobą? – pierwszy przebudził się Mark. Zdziwiony
spojrzał na przyszłą synową. – Zgodziłaś się?! Za takiego idiotę?! – pięść
mężczyzny uderzyła o stół budząc pozostałych. Zdenerwowany spojrzał na syna –
Wykorzystujesz ją, żeby wyłudzić ode mnie akt notarialny! – czterdziesto
parolatek warknął wściekły na blondyna. Miał ochotę przyszpilić go do ściany,
albo porządnie skrzyczeć.
- Wcale nie – wtrąciła pospiesznie brunetka. Wstała od
stołu, tak, że teraz pochylała się nad swoim talerzem. – To ja poprosiłam jego.
A raczej oboje do tego doszliśmy. Spotykamy się od dawna. Zaczęło się, gdy
przyjechałam studiować – nie obchodziło ją, że to nie jej sprawa. Musiała
zaingerować, bo inaczej źle by się to skończyło. Nawet przez moment nie
pomyślała o pieniądzach.
- Jesteśmy zaręczeni od tygodnia. Spotykamy się przeszło
cztery lata, a znamy pięć. Nie chcieliśmy od razu brać się za małżeństwo…
- Ale postanowiliśmy rozpocząć wspólne życie. A gdyby Ross
dostał posadę prezesa byłoby łatwiej. Nie chcemy się u państwa zapożyczać –
dokończyła dziewczyna. Wymienili z blondynem potajemne skinienie głowami.
Mark nieco ochłonął.
- Jeśli to okaże się blefem, wydziedziczę cię. I mówię tu
poważnie. A jeśli chodzi o ciebie, to postaram się, żebyś nie znalazła nigdzie
pracy – pogroził i usiadł już całkowicie opanowany na swoim miejscu.
Para jednocześnie przełknęła gulę w gardle. W salonie
zapadła krępująca cisza. Reach ściskała rękę przyjaciółki. Vanessa posyłała
obojgu współczujące spojrzenia. Ryd i Ell siedzieli oszołomieni, a pani Stormie
starała się zachowywać normalnie.
- Komu ciasta? – zapytała pokazując na wyjedzoną w połowie
brytfankę.
- Mi!!!! – Nick był jedynym chętnym, któremu żołądek jeszcze
nie poskręcał się z nerwów.
***
- Dobra, to powiecie mi, co to do jasnej cholewki miało
być?! – wrzasnęła zdenerwowana Rydel. Siedzieli właśnie w pokoju blondyny.
Dookoła warlały się pudełka z rzeczami, jakie zabierała do nowego domu.
Poczerwieniała blondyna kopnęła jedną z nich.
- Rydel, proszę cie, siostrzyczko moja ty kochana, uspokój
się. Zaraz ci wszystko wyjaśnimy – Ross szarpnął ją na łóżko, tak, że siedziała
między nim, a Vanessą.
- To tylko umowa – wyjaśniła czarnowłosa. Oparta podbródkiem
o podkulone kolana wyłożyła na podłogę kartę do gry. – Ha, as! I co na to
powiesz, robaczku? – wytknęła synkowi język. Ten zaśmiał się i położył na karcie
kolejnego asa.
- A my na to, jak na lato! – odkrzyknęli wspólnie Nicki i
Laura. Maluch opierał się plecami o jej
brzuch i dokładnie lustrował karty.
- Łączy nas kilkumiesięczny pakt, a potem każde pójdzie w swoją stronę – dodała brunetka nie odrywając wzroku od talii. Na
stosiku przed nimi pokazał się kolejny as Vanessy. – Zbieramy – rzuciła
dziewczyna i zabrała trzy karty.
- Fuck, macie trzy asy! – czarnowłosa wybałuszyła oczy,
kiedy nie zauważyła u siebie czwartego. – O kurde, cztery.
Marano roześmiała się krótko i pokazała cztery karty.
- Asik razy cztery – wytknęła język starszej siostrze i
oddała je Nickowi.
- Leżysz i kwiczysz – dorzucił maluch falując przed mamą. Ta
otworzyła usta, ale zaraz je zamknęła. Po chwili znów je otworzyła.
- Najpierw ciota, teraz to! Dziecko mi rujnujecie. Niedługo
będzie tu biegać taka młodsza wersja mojego męża wołając: „Leżysz i kwiczysz,
cioto”! – wyrzuciła ręce w górę i wymówiła bezdźwięczne „Za jakie grzechy?”.
- Przepraszam najmocniej, ale nie chodzę po domu wołając:
„Leżysz i kwiczysz, cioto!”. To nie w moim stylu – poruszony Riker odwrócił
głowę, tak, żeby nie patrzeć na żonę.
- Wyzywasz swoją siostrę od dziwek – sprostowała Vanessa
unosząc w górze jedną brew.
- No, a mnie przezywał od alfonsów! – Ross dał znać o swojej
obecności i na chwilę zapomniał o ty, że trzyma siostrę, z czego ta
skorzystała.
- Jaja sobie ze mnie robicie?! Ja się pytam na poważnie! –
blondyna z rękami na biodrach wpatrywała się gniewnie w młodszego brata.
Chłopak westchnął.
- A my ci poważnie odpowiadamy – pociągnął ją za rękę
sadzając obok siebie. – To czysty interes.
- Ja potrzebuję kasy, a on żony – uściśliła beznamiętnie
Laura. Rydel aż się odwróciła słysząc tą obojętność.
- I zgodziłaś się tak na serio? – wybałuszyła oczy.
- Lepsze to niż kredyt.
- Ale to nie zmie….
- Rydel, skarbie, przestań. Nawet ja zakumałem, nie
przesadzaj – przerwał jej Ell. Narzeczony dosiadł się do niej i zakleszczył
drobne ręce w uścisku swoich. – Nie wściekaj się tak.
Dziewczyna spuściła głowę, a kaskada blond włosów opadła jej
na twarz. Wzięła porządny haust powietrza.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś? Ross, żenisz się. Powinnam
wiedzieć jako pierwsza – na jej twarzy nie było widać już oburzenia, ale
smutek. Zawsze byli ze sobą blisko i nagle puf! Nie powiedział jej o ślubie.
- Przepraszam. Nie powinienem. Źle zrobiłem. Ale Ryd,
błagam, nie obrażaj się – blondyn pocałował siostrę czule w czoło.
- Nie obrażam. Po prostu przykro mi się zrobiło – przymknęła
oczy i oparła głowę na ramieniu brata, który zaczął głaskać ją po włosach.
Reachel siedząca naprzeciwko poruszyła się niespokojnie.
- Lau, musimy się zbierać. Max obiecał nas podwieźć. Zaraz
kończy zmianę – poinformowała brunetkę wpatrując się w ekran telefonu.
- Błeee… Znów będzie śmierdział chińszczyzną – uśmiechnęła się
Laura błyskając zębami w stronę przyjaciółki. Ta odwzajemniła gest.
- Zawsze śmierdzi, kiedy jest po zmianie – sprostowała.
Vanessa popatrzyła na obie z przymrużonymi oczami.
- A mogę wiedzieć, kto to ten Max? – zazgrzytała czujnie je
świdrując.
- Nasz przyjaciel – siostra uśmiechnęła się do niej ciepło –
Który rozwozi chińszczyznę.
- Też jest Włochem – dodała po chwili Reachel.
- Nawet spoko gość, ale chyba za mną nie przepada – wtrącił Ross
ze skwaszoną miną. Nie lubił być nielubiany.
- Max nie lubi żadnego faceta, który się obok mnie kręci –
wyjaśniła ciemnooka, jakby było to oczywiste.
Ross uśmiechnął się, ale zaraz uśmiech zniknął mu z twarzy.
Gorączkowo wdychał i wydychał powietrze.
- Czy Max coś trenuje? – ledwo co udało mu się wychrypieć to
zdanie, tak bardzo panikował.
- Kiedyś się boksował, ale jak mu wymierzyłam za to
policzek, to przestał, a co?
- Laura… - zaczął jeszcze bardziej piskliwym głosem. – Ja…
Ja się obok ciebie kręcę i… Żenię się z tobą! – zapiszczał przerażony.
Brunetka, jak i blondyna siedzące na podłodze wybałuszyły oczy.
- Przecież Max cię zabije… - szepnęła oszołomiona Laura.
Serce chciało wyrwać jej się z piersi, kiedy usłyszeli dzwonek do drzwi.
- Przecież wcale nie musi wiedzieć! – zaproponowała Reach nerwowo
się śmiejąc.
- Nie okłamuję rodziny – burknęła Laura i poleciała na dół,
aby otworzyć przybyszowi drzwi. Na środku schodów zatrzymała ją Rydel.
- Zaproś go, niech się dowie tu, przy świadkach. Nie chcę
potem znaleźć martwego brata – zachichotała. Już zupełnie przeszła jej cała
złość.
- Dziękuję – bruneta skinęła głową i ruszyła dalej.
Stanęła przed drzwiami myśląc, jakim kitem ma poczęstować
bruneta. Nie złość się, bla bla bla, nie
zabijaj go, bla bla bla, bla bla bla. W końcu otworzyła drzwi przyklejając
na usta wymuszony uśmiech.
- Hej, ślicznotko – Max pocałował dziewczynę w policzek na
powitanie i spojrzał nad nią. – Gdzie Reach? – cmoknął ustami spoglądając na
pusty przedpokój.
- Razem z resztą. Wejdź, musimy pogadać – odparła poważnym
tonem i odchrząknęła zdejmując z niego kurtkę. – To na serio ważne.
- Jesteś w ciąży? – dokładnie zlustrował ją od góry do dołu
zatrzymując się na brzuchu.
- Co?! – pisnęła oszołomiona i spuściła głowę. – Kurde, mam
wzdęcia! – zaskrzeczała i wielkimi oczami powróciła do chłopaka.
Ten przewrócił rozbawiony oczami i wszedł do środka. Kiedy
zamykał drzwi wypalił:
- Jadłaś karpatkę?
- Nom, a co?
- Zawsze cię po niej wzdyma. Ten typ tak ma – wyszczerzył się
do niej, za co dostał kuksańca w bok.
- Jak to jest, że znasz mnie lepiej, niż ja sama? –
zapytała, kiedy byli już pod drzwiami pokoju Rydel.
- Nie wiem. Tak jakoś – wzruszył ramionami. Dziewczyna
uśmiechnęła się do niego perliście.
- Tylko nie zabij Rossa.
- Okej, a czemu miałbym chcieć go zabić? – potrząsnął głową
marszcząc czoło. Laura zagwizdała cicho, aby się uspokoić.
- Chcesz wiedzieć teraz, czy mam ci powiedzieć, jak
wejdziemy? – zassała górną wargę.
- Laura?
- Ale ładna dziś pogoda. Zobacz, ile gwiazd jest na niebie! –
zrobiła niewinną minkę wlepiając czy w okno.
- Laura?! – zbeształ ją Max i gniewnym wzrokiem obrzucił
całą jej twarz.
Zlękniona dziewczyna wypiszczała:
- Wychodzę za Rossa.
Na te słowa twarz bruneta stężała, o on sam z impetem
otworzył drzwi przed sobą. Pierwsze, co rzuciło mu się w oczy to uhahany
blondyn gaworzący z siostrą.
- Zabiję cię – burknął gniewnie.
~*~*~*~*~
Hej misiaczki!
Jak wam mija dzionek? Bo mi wyśmienicie :) Byłam na spacerze i akurat wtedy zaczęło lać! To się nazywa mieć szczęście xd
Haha, jak tak dalej pójdzie, to Rossiu będzie się chować przed Maksiem pod łóżkiem :) Nie no, żarcik. Choć, kto wie :)
Mam nadzieję, że się podobało i bardzo proszę, KOMENTUJCIE! Nie wiem, czy gorzej piszę, czy jak, ale ilość komów znacznie spadła. Może to przez moją nieregularność? Tak, wiem, nie piszę tak często, jak kiedyś, ale jak na razie tak będzie, z czasem mi się ustabilizuje. Ale na serio się staram, przyrzekam.
Tak, czy siak, żegnam państwa i wracam do pisania z Mordką o Okarsie XD Tak, beka max, Mordzia, beka max ;)
PS.: Znów zmieniłam wygląd! A niech mnie szlag!
Dzięki Percy'emu mogłam ostatnio zabłysnąć na polaku, haha XD
Extra mam nadzieję że next będzie szybko ♡♡♡
OdpowiedzUsuńjuż nie mogę doczekac się kolejnego rozdziału, pisz go szybko! rozdział jak zwykle super, zrób szybko Raurę ale taką z prawdziwego zdarzenia, pliiiis:*:D
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :*
OdpowiedzUsuńMax spierniczaj od Ross. Spróbuj go zabic, a ja znajde namiary i cb xD
Odbija mi trochę. Sorry.
Czekam na next <33
Hahaha cudo <3
OdpowiedzUsuńWspólpraca Raury jest hmm... ciekawa :3
Weny życzę i pozdrawiam :-*
Do nastepnego :-)
Cudowny rozdzial ciekawe co zrobi Max Rossowi
OdpowiedzUsuńMam nadzieje zs rozdzialy bedziesz wstawiac czesciej
Czekam z niecierpkiwoscią na nexta
Zajebisty Rozdział<3
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta i życze ci weny:*
Pozdrawiam pati♥
Oby nie doszło do rękoczynów
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział!!!
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, co Max zrobi Ross'owi.
Dawaj szybko nexta, bo chcę wiedzieć, co się stanie dalej. :*
Rozdział genialny i te inne epitety, wiadomo, podobał mi się, ale nie o tym. Co takiego zrobił Percy!? Mów! Musze wiedzieć! Chce wiedzieć! To mój brat! Znaczy ten tego.. W czym ci pomógł? Hmm? ;P Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńĆwiczonko o postaciach z mitologii greckiej. Zadziwiające, że tylko ja wiedziałam co i jak, a połowa klasy oglądała Percy'ego :)
UsuńBo tylko wybrani mają boską krew w żyłach ;P Pamiętaj o tym...herosie ^^
UsuńHaha, herosie xd Heros leżący zakatarzony na łóżku... Hmm... Coś słabo to widzę :D
UsuńAAAAA świetny rozdział! ;) mam nadzieję że szybko dodasz nexta jestem ciekawa jak cholera co będzie dalej,i mam nadzieje ,że coś między nia a Rossem się wydarzy pozytywnego ;)
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny. Nie mogę się doczekać dalszych wydarzeń :P
OdpowiedzUsuńWspaniały rossdział :-D :-D :-D Czekam na next'a
OdpowiedzUsuńP.S
Mam pytanko. Wpadłam na pewien pomysły odnośnie twojego bloga (tego). Moge ci wysłać na @ ????
Tak, oczywiście :)
Usuńalexxxandra981@gmail.com
Kiedy kolejny rozdział?
OdpowiedzUsuńCzekam na rozdział boski :*.
OdpowiedzUsuńrozdzxiał za ile bo tęstnie
OdpowiedzUsuńNaprawdę nie mam pojęcia, laptop mi się popsuł i nie mam jak go napisać.
UsuńTo szkodamam nadzieje że jak ci się naprawi będzie jakaś raura :).
OdpowiedzUsuń