niedziela, 29 marca 2015

10. " Hidden in the sun, for when the darkness comes"

Hidden in the sun, 
For when the darkness comes.
 ~ 
Ukryty w słońcu, 
Gdy nadejdzie ciemność.
~ Colbie Caillat - When The Darkness Comes

Dziewczyna patrzyła w niego jak ciele na malowane wrota. Nie mogła nic powiedzieć, a jej wzrok nie przedstawiał niczego. Zero jakiejkolwiek odpowiedzi. Jedyne, co można było wyczytać z jej tępego spojrzenia to zaskoczenie. Tak ogromne zaskoczenie, że wywołało paraliż całego jej ciała, nawet języka. W ustach miała sucho, chciało jej się kaszleć. Oczy bolały od wytrzeszczania, ale nie mogła przestać się w niego wpatrywać. Pyszczek miała cały czas otworzony, jakby szykowała się do powiedzenia czegokolwiek, ale coś skutecznie jej na to nie pozwalało.

Blondyn natomiast wyczekiwał jej reakcji z obawą, ale i jednocześnie frustracją. Nie denerwowała go cisza ze strony brunetki, ale niemoc zrobienia czegoś w kierunku dowiedzenia się, co kotłuje się w jej głowie. A obijały się tam różne myśli. I nie koniecznie cenzuralne.  W końcu jednak dwudziestolatka zamknęła buzię, a jej oczy powróciły do normalnej wielkości. Nadal jednak dokładnie lustrowały chłopaka. Po kilku minutach czekania w jego uszach aż zabrzęczało od donośnego, choć wymuszonego śmiechu.

- Co cię tak śmieszy? – zapytał marszcząc brwi. Nie spodziewał się bowiem  t a k i e j  reakcji z jej strony.

- Och, no bo… - dziewczyna krztusiła się śmiechem próbując cokolwiek powiedzieć - … Ja nie sądziłam, że… - tu urwała widząc poważną minę rozmówcy. Odchrząknęła i usiadła prosto. Zdmuchnęła z oczu brązowy kosmyk włosów, który zapodział się na jej twarzy i kontynuowała z zakłopotaniem – Em… No bo…. Jak robi się zbyt poważnie, albo nie wiem co powiedzieć, to się śmieję. Zazwyczaj działa, ale… - podrapała się po karku i jeszcze raz odchrząknęła, aby opanować głos. Po chwili mówiła znów swoim rzeczowym i beznamiętnym tonem. – Jak widać nie tym razem.

- Powiesz coś? Na temat mojego zapytania – blondyn nie zwracał uwagi na jej poprzednią wypowiedź, tylko przechylił głowę na bok i czekał na wyrok śmierci. Bo jeśli ona się nie zgodzi ojciec na pewno go zabije.

- Zapytania? Ale co mam… - nagle jej twarzy wykwitł grymas. Wyglądała, jakby wzięła do ust superkwaśną cytrynę. – To ty to tak na poważnie… - zmarszczyła nos, po czym westchnęła głęboko. Schowała twarz w dłoniach. – Ja cię nawet nie lubię – na te słowa blondyn zachłysnął się powietrzem. Jego oczy, które przybrały na objętości wpatrywały się w nią uporczywie. – A co ty myślałeś? Nie, nie lubię cię. Nienawidzę być zależna od kogoś, a w tym momencie jestem od ciebie.

- Ale… Jestem twoim szefem, to chyba oczywiste, że jesteś ode mnie… - tutaj przerwała mu z wyczuwalną urazą.

- Może dla ciebie jest to oczywiste. Ja nie po to przygramoliłam się tu z Włoch, żeby teraz słuchać dyktatury innych – uniosła głos, a po jej minie można było wywnioskować, że nie była zbyt szczęśliwa uwagą blondyna. A ten nawiasem mówiąc uśmiechnął się drwiąco w jej stronę.

- Uciekłam – jego przesycony jadem ton przeszył jej ciało wzdłuż kręgosłupa pozostawiając szlaczek stojących dęba włosków.

- Tak – przyznała, kiedy była w stanie cokolwiek powiedzieć – Nie po to uciekłam.

-Ale tu nikt nie stosuje dyktatury – znów na jego twarz wstąpił ten sam, denerwujący wyraz. Gdy brunetka otworzyła usta, aby coś powiedzieć szybko przerwał jej ciągnąc swoją kwestię dalej – I poprzedzając twoje pytanie: Vanka mi powiedziała. Swoją drogą, niezłe z ciebie ziółko. Żeby z własnego domu zwiać. Czemu akurat Stany? Chciałaś zrealizować marzenia lat dziecięcych? Włosi ci nie wystarczyli?

Uraził ją tym. I nawet nie wiedział jak. Gdyby była zwykłą dziewczyną na pewno popłakałaby się przed nim, albo ze szlochem wybiegła z pokoju. Ale nie ona. Ona nie była zwykła i dobrze o tym wiedziała. Niestety on nie wiedział. Działał pod wpływem emocji, a te przy niej nie zawsze były one mu znajome. Raz przyprawiała go o ból głowy, drugi raz obłęd. Tym razem jednak irytowała go. A on mówił to, co złość uważała za właściwe, a rozum – zabójcze.

- Jakbyś jeszcze nie pamiętał, to przed chwilą mi się oświadczyłeś. A ja nie powiedziałam „tak”, ani nie powiedziałam „nie”. Ale jak na razie wszystko przychyla się ku drugiej opcji – wyszczebiotała z nieukrywaną satysfakcją i zamiatając włosami ruszyła w stronę korytarza kręcąc biodrami. Zanim jednak nacisnęła klamkę odwróciła się jeszcze w jego stronę i z kpiącym uśmiechem dodała – Pojadę taksówką – po czym bardzo kulturalnie pokazała mu środkowy palec i wyszczerzyła się poi raz ostatni- Pieprz się, Lynch.

***
- Och, ale że dzisiaj? Tak wieczorem? – dopytywała szatynka równocześnie mrucząc pod nosem kolejne zdania z książki kucharskiej i automatycznie rozgniatała rękami ciasto.

- Tak, chyba, że jest jakiś problem – odezwał się głos po drugiej stronie, a kobieta mlasnęła na to cicho. Wzięła telefon do obmączonej dłoni, a głowę skierowała ku kalendarzowi. Przejechała po nim wzrokiem, aż zatrzymała się na teraźniejszej dacie. „Nic nie zapisane i nie przypominam sobie, żeby coś było zaplanowane” – powiedziała w duchu i wróciła do rozrabiania ciasta.

- Nie, nie ma problemu. Ale zdziwiło mnie to, że to ty dzwonisz, a nie moja siostra – przyznała z i zaśmiała się krótko – Myślałam, że to ona się wprosi, a nie jej przyjaciółka.

- Lau nie wychodzi z pokoju, jak przyszłam, to czekała tylko na kanapie z przygotowanym obiadem. Potem najzwyczajniej w świecie poszła do siebie i do tej pory nie wychodzi. Pomyślałam, że…

- Że taki wypad dobrze jej zrobi. Może i tak, ostatnio dużo się wydarzyło. – wtrąciła ciemnowłosa i podeszła do szuflady, aby po chwili wrócić na miejsce z nożem w ręku. – A tak z innej beczki. Chyba podobasz się Sethowi. Ostatnio ciągle o tobie mówi – uśmiechnęła się do telefonu.

- Teraz, to j mam do zaliczenia matmę, nie Setha – odparł jej głos po drugiej stronie, również rozbawiony.

- Tak, tak, tak… Matmą się zasłaniaj, masz rację – z wyszczerzonymi zębami przeturlała kilka razy ciastem po desce i zachichotała cicho.

- A żebyś wiedziała! – zbulwersowała się Reachel, która próbował opanować śmiech na siedząc na kanapie w domu dziewczyn i oglądając jakąś ciągnącą się w nieskończoność telenowelę. – Ricardo! O ty komodowski waranie! Ja ci zaraz dam ją lizać, ty przebrzydły szturmowcu! Co ja o szturmowcach?! – pisnęła blondyna pchając do buzi popcorn i emocjonując się filmem.

- Co oglądasz? – zarechotała szatynka tnąc ciasto na równe kawałki. Na te słowa Reach zmarszczyła lekko nos i wymruczała do słuchawki:

- Nie wiem – powiedziała to tak olewczo, że jej rozmówczyni zaniosła się głębokim śmiechem – Ale to nie usprawiedliwia Ricarda! A nie, sory, ta lafirynda to jego żona… - dwudziestolatka westchnęła głośno i włączyła głośnomówiący. Potem oparła się na poduszkach, a komórkę zostawiła na ławie. – Poczekaj chwilkę, sprężyna mi się wbija w tyłek – zaskrzeczała i wyciągnęła spod pupy sprężynkę poczym wzruszyła ramionami. W tym samym momencie drzwi pokoju obok zaskrzypiały, a czujność blondyny kazała jej niezwłocznie odwrócić się w tamtą stronę – Hej, Vanka, będziemy o siódmej, ja idę pogadać z Lau – rzuciła szybko a poważnie i rozłączyła się.

- Gadałaś z Van? – w uszach Logan aż zagrzmiało od ostrego głosu przyjaciółki. Spojrzał na nią ze zdziwieniem.

- Tak. Wprosiłam nas na siódmą, na kolację – odrzekła i w mgnieniu oka wstała z kanapy, ówcześnie wyłączając telewizor – Coś się stało? – podeszła do brunetki i przekrzywiła głowę tak, że teraz patrzyła na nią w poziomie.

- Nie, w sumie, to nic – głos Lau nie był już cięty, lecz normalny. Przez chwilę… - Oprócz tego, że musiałam iść do domu na piechotę, prawie spaliłam mieszkanie, Ross mi się oświadczył, ptak nakupał na nową torebkę… - zaczęła wyliczać na palcach,  ale współlokatorka przerwała jej na czterech. A raczej trzech i pół…

- Ross ci się oświadczył?! – blondynie zabrakło powietrza i o mało co nie zemdlała. Jej oczy wielkości orbit wywiercały teraz w Laurze mentalną dziurę, a ona spokojnie robiła sobie herbatę.

- Chciał ze mnie zrobić narzeczoną do wynajęcia – prychnęła i wyjęła z szafki kubek. Czajnik postawiła  na kuchence, włączyła gaz, do kubka wsypała cukier i włożyła woreczek z herbatą, a Reachel nadal milczała i w niepokoju przyglądała się jej czynnością.

- Zgodziłaś się? – wypaliła w końcu.

Uzyskała szybką odpowiedź:

- Nie zaprzeczyłam, ani nie potwierdziłam.

- A zgodzisz się?

Na te słowa brunetka uśmiechnęła się zawadiacko.

- Zależy, ile da.

***

- Riker, ty cioto, pospiesz się! – wrzeszczała blondynka krzątając się po kuchni w poszukiwaniu ścierki. Gdy znalazła już to, czego szukała szybkim krokiem ruszyła w stronę salonu.

- Ciociu, a co to znaczy ciota? – dopytywał się mały Nicki wlepiając w nią swoje wielkie ślepia. Na to kobieta przystanęła na chwilę i spojrzała na malca z zakłopotaniem.

- Ryd, ty cymbale, nie ucz moje dziecka słów, których nie powinien znać! – wrzasnął jej brat wybiegając z łazienki. Był owinięty ręcznikiem o pasa w dół, a po ciele spływała i kapała na podłogę woda.

- Ty męska prostytutko, panele zaoczysz! – wrzasnęła przerażona Rydel i walnęła brata ścierką.

- Dziwka! – dało się słyszeć przez zamknięte, łazienkowe drzwi.

- Alfons! – dorzuciła młoda Lynch, zanim mały Nicki został odciągnięty  do kuchni przez mamę.
- Idioci mi dziecko zrujnują – mruknęła pod nosem Vanessa, ale zaraz po chwili uśmiechnęła się uroczo do synka. – Cieszysz się, że poznasz ciocię? – zagadnęła z radością i złapała chłopaczka za rączki.

Mały nadymał policzki i spojrzał na nią spod rzęs.

- A jak mnie nie polubi? – zapytał z nieudawaną obawą. Na to jego mama jeszcze szerzej się uśmiechnęła.

- Polubi, polubi. Wiesz, że jak rozmawiałyśmy, to więcej razy pytała o ciebie, niż o to, co u mnie? – brunecik zachichotał i uciekł do salonu, gdzie czekał na niego dziadek z wielkim lizakiem. Na ten widok Vanessa zaśmiała się krótko. Zaraz jednak spoważniała i z westchnieniem spojrzała  na obraz za oknem.

- Van, wiesz, ja będę się zbierał – zza kuchennych drzwi wyłoniła się blond czupryna szwagra dziewczyny.

- Reach napisała, że możesz tak powiedzieć, a ja mam cie nawet siłą przetrzymać do jej przyjścia – wyznała i odwróciła się z grozą w stronę Rossa. – A ja mam zamiar dotrzymać słowa, bo jak o ładnie ujęła: chcesz „prostytuować” moją siostrę – burknęła zła i posłała mu mordercze spojrzenie.

- Tak ci napisała? – pisnął dwudziestolatek starając się brzmieć, jakby uważał to za słaby żart. Nie udało mu się.

- Tak, a ja się pytam, o co ty do jasnej cholery wyprawiasz, Lynch?! – szatynka wściekła się nie na żarty. Co z tego, ze jej siostra zwiała z własnego domu i przez pięć lat nie dawała znaku życia? To jednak jej siostra.

- Pamiętaj, ze masz to samo nazwisko, co ja. A tak nawiasem mówiąc, to obie mówicie do mnie po nazwisku, jak jesteście wkurzone. To genetyczne, czy jak? – zachowując się jak niedorozwinięty idiota próbował złagodzić nieco stan bratowej, ale wyszło mu na odwrót.

- Najwidoczniej – fuknęła i wymijając go ruszyła w stronę teściów okupujących kanapę.

Blondyn przeklął pod nosem i poszedł w jej ślady. Nie zdążył jednak nawet wejść do salonu, kiedy po całym domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Stormie i Van podniosły się w tym samym momencie.

- Przepraszam, zapomniałam, że ty tu jesteś panią domu – uśmiechnęła się czterdziestoparolatka i wróciła na miejsce.
Szatynka z uciechą poszła w stronę przedpokoju i z radością otworzyła drzwi. Gdy jednak zobaczyła tam czerwoną ze złości twarz blondyny zrzedła jej mina.

- Zawołać Rossa? – zgadła i krzyknęła w głąb pomieszczenia, aby chłopak do niej przyszedł.

- Co tam znówwww…. Reachel? A co ty taka nie w humorze? – zaśmiał się pod nosem i podszedł bliżej. Natomiast Logan przymrużyła wpieniona oczy i pociągnęła blondyna za rękaw do siebie tak, że stykali się nosami.

Jej purpurowa twarz przeraziła dwudziestolatka, aż przełknął ślinę.

- Lau ci powiedziała? – wydukał z miną mówiącą „Nie bij”.

- A powiedziała – Reach zazgrzytała zębami i gdyby nie szarpnięcie przez Laurę z blondyna zostałaby tylko kupka gruzu.

- Reach, daj spokój. Nie ma co się przejmować palantem – ostatnie zdanie brunetka wypowiedziała patrząc jadowicie na blondyna.

- Zmówiłyście się na mnie, czy jak? – pisnął Ross odchylając głowę na bezpieczną odległość od wszystkich trzech pań.

- Zamknij się, albinosie – warknęła wściekła Logan, na co Ross zaskomlał. – Jak mamy to zrobić, to godnie i z klasą – dodała po chwili, nieco uspokojona. – Ale najpierw kilka ważnych spraw. Po pierwsze, blondyno: jak się komuś oświadczasz, to potem nie wypominasz mu, ze uciekł z domu, bo -a- to niegrzeczne i frajerskie –i b- nie wiesz nawet, cymbale, dlaczego zwiała – warknęła mu prosto w twarz, ale zaraz opanowana ciągnęła dalej – Po drugie: masz tu listę żądań wstępnych – podała mu kartkę, która została obdarowana przez niego przestraszonym spojrzeniem. – Kolejna rzecz: jedziesz z bratem po pierścionek, ma kosztować niewiadomo ile, jasne? Po czwarte: ona wszystkim zarządza, koniec, kropka. I na finiszu: wynajmiesz nam mieszkanie. To wszystko, możesz się oświadczać – zakończyła Reachel z triumfem kiwając głową.

- A ja mam tu może coś do powiedzenia? – wtrąciła Lau, ale została zgromiona siostrzanym wzrokiem. – Tak tylko sugeruję – rzuciła na usprawiedliwienie i potulnie  spuściła głowę.

- Trzy miesiące i rozwód. To będzie najlepsze rozwiązanie – Van popatrzyła na przyszłe narzeczeństwo z rozkazującym wzrokiem.

- Jeśli najpierw nie wydrapię mu oczu – burknęła cicho Laura.

~*~*~*~*~*~*~
Hej!
Powracam do was z nowym rozdziałem, którego końcówka pisana na szybko, bo chciałam już go wstawić. Przepraszam za błędy, ale nie chciało mi się sprawdzać.
A wiec tak: jak widzicie, postanowiłam kontynuować tą historię i myślę, że nie będzie większego obruszenia z tego powodu, bo większość z was… A raczej każdy, kto skomentował dał mi niezły ochrzan za takie pomysły, jak usuwanie, czy kasowanie. Dziękuję wam bardzo, podnieśliście moją samoocenę i to znacznie :)
Mam nadzieję, że podoba wam się ta opowieść i że będziecie ją czytać i śledzić aż do samego końca.

A tak z innej beczki: Kto oglądał KCA? Bo ja nie, ale na szczęście nasi wygrali! Brawa dla A&A, Laury i Rossa! Tak, kochani, wygrali! Do tej pory nie mogę uwierzyć!

Cytat z tytułu to cytat z mojej ulubionej piosenki z DARÓW ANIOŁA. Kocham ją i polecam, bo jest wspaniała. Przy niej płakałam i śmiałam się, kiedy moja Juliett mnie pocieszała. Dlatego też Ci dedykuję, bo bardzo mi pomogłaś się pozbierać po tym wszystkim :*

A więc, do napisania, mam nadzieję jak najszybciej.

PS.: W środę egzamin, trzymajcie za mnie kciuki!

I przy okazji: Powodzenia, Wiktoria Martin, ciebie też to czeka, ni? ;)

Przepraszam, że takie to krótkie i nijakie, ale miałam ostatnio dużo problemów osobistych :)


Jak się podoba nowy nagłówek???

17 komentarzy:

  1. Fantastyczny!
    Życzę weny, super, że kontunuujesz te historie :-)
    Powodzenia na egzaminie :-*
    Nagłówek extra :3

    OdpowiedzUsuń
  2. To wszystko jest jakieś kurde pojebane, że się tak wyrażę.... Polacy zremisowali 1:1! A tak, to wszytko OK. A więc, wróćmy do tematu. Rozdział po prostu zaje fucking bisty. Sory za moje niecenzuralne słownictwo, ale pół godziny tłumaczyłam mamie, po oglądaniu KCA na PL Nicku, że Ross i Laura nie są razem, że mi teraz wszystko wisi, zwisa i Bóg mnie po prostu opuścił. Jestem very happy, że jednak postanowiłaś kontynuować tą historię. No, wyboru za bardzo nie miałaś, bo ja jak i inne czytelniczki nie dałyby ci spokoju. Także Skarbie, good job! Mój angielski poziom hard po 23. daje się we znaki ;'D Za bardzo nie chcę sie rozpisywać, bo zaraz chyba będzie północ, a ja długo na energetykach (czyt. green tea xd) nie pociągnę soooo, streszczam sie powoli. Jestem mega ciekawa jak to się wszystko potoczy dalej, czy Lau zgodzi sie na te oświadczyny, i tak dalej. Nie mam siły dalej cokolwiek pisać na ten temat, oczy mi się zamykają, chora jestem od tygodnia, a i tak idę do szkoły. Dlatego kończę na tym mój niezbyt długi dziś monolog, nadrobię kiedy indziej. Aha, jeszcze w sprawie KCA. Lau moim zdaniem wyglądała zjawiskowo! Jestem na prawdę dumna z całej obsady A&A i z nas samych, bo to przecież my napieprzaliśmy całe dnie iternety, głosując na nich ;'D Ok, teraz to już wszytko, słodkich snów i do kiedyś ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebiaszczy rozdział! Tak dawno cie nie widziałam ;'( no, ale nic! Czekam na nexta, ale to chyba oczywiste ;*
    Do zobaczenia! Szałerze!

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział :*
    Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejo :) ciesze sie ze wrocilas. Juz myslalam ze bede musiala nadrobic braki.
    Cudo <3
    Co do KCA to juz mi odbilo na tym punkcie, bo 4 najlepsze osoby ( czyt. Obsada A&A ) wygraly!!! Jej! Na serio. Odbija mi jeszcze bardziej. Ja tu o sobie, marnuje twoj czas a ty przeciez w srode piszesz to cus!
    Wlasnie. Co do srody.
    POWODZENIA KOCHANA ALEX! ZYCZE CI POJEMNEJ PAMIECI NA TE OSTATNIE DNI PRZED TESTEM! ZEBYS MI WSZYSTKO LADNIE I PIEKNIE NAPISALA I ZEBYS MIALA MAX PUNKTOW!!!
    A tak po za tym to wstawilam 1 czesc OS na moj blog. Jak sie uda to dzisiaj bd druga.

    Czekam na nexta
    Do napisania
    Kinga :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawe jak to się dalej rozwinie

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetne, boskie, przepiękne! Genialny rozdział i wgl ile tu epitetów dałam.... No nic! Wspaniały i nie mogę się doczekać następnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie mam czasu, ale rozdział czytałam.
    Jak będę mieć tego time więcej to skomentuję dogłębniej :D
    Zostałaś nominowana do LBA :)
    http://mydilemma-raura.blogspot.com/2015/03/lba-notka.html

    OdpowiedzUsuń
  9. Mega, nie mogę się już doczekać następnych rozdziałów. Jest dobrze :)
    Dawaj szybko next!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem ciekawa jak to będzie :) Na razie jest super :*
    Zapraszam do mnie: http://follow-your-dreams-raura.blogspot.com
    Czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Zostałaś nominowana do TB- Telephone Blog.
    Szczegóły tutaj: http://maranor5story.blogspot.com/2015/03/tb.html
    ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Taaaaaakkk !!!!!!!!! Moje sumienie uratowane !
    Jednak nie usuwasz ! Nawet nie wiesz jak się cieszę !!!! Taaak !
    Codziennie, no dobra prawie codziennie sprawdzałam czy nie dodałaś nowego rozdziału ! I dodałaś ! Genialny rozdział !
    Bardzo mi się podoba ! Jest zajebisty !
    Rosiak i Lau będą małżeństwem !
    Co z tego że udawane ! Ważne że będzie ! Dobra to ja czekam na next !
    Pozdrawiam ...
    ~ Nie kulturalna ~

    OdpowiedzUsuń
  13. YAYAYA TAAAAk zostajesz!!!!supico :)
    Jestem Mega szczęśliwa ,że zostajesz :)
    Nie mogę się doczekać co będzie dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetne i cieszę się że postanowiłaś wrócić :) Czekam na kolejny Super rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  15. Yay! Piszę komentarz prawie 2 tygodnie po dodaniu rozdziału, ale co tam! :D Jest wręcz powalający. 'Zależy, ile da' - to mnie rozwaliło doszczętnie. XD Chociaż nie, dobre też było wyzywanie się Rydel z Rikerem. Szkoda trochę dzieciaka, jeszcze trochę tego wyzywania i naprawdę go zepsują. Będzie biegała taka mniejsza wersja Rikera i będzie krzyczała 'Ogarnij się, cioto!' :D Rozdział definitywnie mi się podoba.
    No i ja przecież wiedziałam, że nie odejdziesz, no bo jak to? Toż to nierealne takie odejście. xd
    Do następnego ;3

    OdpowiedzUsuń
  16. Rozdział cudny :) Piszesz świetnie cieszę się ,że jednak zostajesz :)
    Jestem ciekawa co wydarzy się dalej z Rossem i Lau :) czy między nimi dojdzie do zbliżenia :D heheh
    nie mogę się doczekać nexta :*

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz daje mi ogromną motywację do dalszej pracy :)