I will love you unconditionally ~Będę Cię kochać bezwarunkowo
~ Unconditionally - Katy Perry
Dla każdego, kto dzielnie czekał. Kocham was!
Brunetka wyjęła z komody kolejną bluzkę i położyła ją na
łóżku.
- Nie boisz się? - zapytała Rydel, stojąca w drzwiach.
Laura uśmiechnęła się na widok znajomej i pokonując dzielące
je łóżko, przytuliła blondynę.
- Nawet nie wiesz, jak - odpowiedziała, a uśmiech z jej
twarzy znikł.
- Może, gdybyś mi powiedziała, to…
- Nie dzisiaj, Rydel. Proszę cię, nie naciskaj. - Laura
wróciła do pakowania ubrań do walizki, zabierając z pościeli trzy pary spodni.
- Najbardziej boję się, co powie ojciec, kiedy mnie zobaczy. No i, kiedy dowie
się o mnie i o Rossie.
- Hah, pan Damiano? To najmilszy człowiek, jakiego znam, nie
masz się przecież czego bać! - zaśmiała się Lynch, odchylając głowę do tyłu.
- Uwierz mi, że jest - odpowiedziała pewnym głosem Laura.
- No coś ty, przecież on jest przekochany! Musiałabyś go
chyba wrzucić do studni, żeby się na ciebie obraził - blondynka ponowiła falę
śmiechu, tyle, że tym razem głośniejszą. Laura również się zaśmiała,
przypominając sobie, jak jej ukochany pies kiedyś o mało nie wrzucił Damiano do
studni na placu św. Pawła i Piotra.
Blondynka podeszła do łóżka, wzięła do ręki małą walizkę z
butami i przeciągnęła ją przez całą jego długość.
- A Reach się nie pakuje? - zapytała wyglądając na korytarz.
- Spakowała się wczoraj, teraz jest jeszcze na uczelni.
- Za trzy godziny wyjeżdżamy - oburzyła się Rydel i
nieopacznie zrzuciła walizkę na podłogę. - Sorki.
Laura nic nie powiedziała, tylko uśmiechnęła się przelotnie
i machnęła ręką.
- Ale przyjdzie tutaj, czy mamy po nią pojechać?
- Nie zdążylibyśmy, więc mam wziąć jej rzeczy i podjechać
pod uczelnię - wyjaśniła Laura, skupiona na przeglądaniu czegoś w kalendarzu. -
Idź do jej pokoju i przynieś mi proszę, jej walizkę.
Rydel posłusznie poszła po walizkę, co nie zajęło jej więcej
, niż dwie minuty.
- A mogę wiedzieć, po co ci to? - zapytała blondyna, kiedy
Marano wyjęła z reachelowej walizki parę spodni, bokserkę i bluzę.
- Dzisiaj jest jakiś konkurs z matmy. Reach ma na sobie
koszulę i spódniczkę, a nie pójdzie tak do samolotu, musi się przebrać. A z nas
dwóch, to ja mam łeb na karku, a ona buja w obłokach. - burknęła Laura,
grzebiąc na dnie szafy. - Trampki, czy adidasy?
- Trampki. - odparła Rydel, przyglądając się dokładniej
butom. - Gotowa?
- Jeszcze chwila - powiedziała Laura, skacząc na jednej
nodze, a na drugą zakładając białego trampka. - A ty się nie boisz? - wypaliła
ni stąd ni zowąd.
- Niby czego? - Rydel zmarszczyła czoło i przyjrzała się
bliżej figlarnemu uśmiechowi Laury.
- Że Ell znajdzie sobie ładniejszą od ciebie Włoszkę. -
Blondyna zgromiła ją wzrokiem, na co Laura przesłała jej buziaka w powietrzu.
- Jeżeli wszystkie wyglądają tak, jak ty to nie -
zripostowała koleżankę.
Laura wzięła do ręki walizkę, a do Rydel kiwnęła głową, żeby zabrała tą,
należącą do Reachel .Obie dziewczyny szły w milczeniu przez mieszkanie, a przez
całą drogę brunetka mruczała coś cicho, próbując zapamiętać, czy na pewno
wszystko ze sobą zabrała. Gdy otworzyła drzwi do pustej łazienki, blondynka zapytała:
- Jak idą sprawy z kupnem mieszkania?
- Z tego, co wiem, to dobrze. - W wejściowych drzwiach
pojawił się Ross. Miał na sobie skurzane rękawiczki, które szybko zdjął, żeby
przejąć od Rydel walizkę. - Cześć - uśmiechnął się do Laury, na co ona pokiwała
mu głową, ciągle zamyślona.
- Masz jakieś wieści od ojca? - zapytała Rydel, podając
bratu pudło z napisem „SZKLANKI”.
- Nie, nie rozmawialiśmy ostatnio.
- Ale my rozmawialiśmy - wtrąciła Laura. - Ponoć rodzice
kupili ci mieszkanie, więc zamieszkamy w nim razem tuż po powrocie, a Reach
zaoferowali kupno tego obok. Gdyby nie nasza mała umowa, nie zgodziłaby się,
ale tak…
- Ale wy zdajecie sobie sprawę, że nawet po rozwodzie
będziecie sąsiadami, nie? - dodała rozbawiona Rydel.
- Jakoś przeżyjemy - uśmiechnęła się Laura i podeszła do
Rossa. - Chyba musimy od zacząć próby, nie? - zaśmiała się cicho i pocałowała
Rossa w policzek. - Cześć, skarbie.
***
- No, normalnie! - krzyknął do telefonu, wyglądając cały
czas przez szybę.
- Pogrzało ją?! Czy ona chce ci robić żmudne nadzieje na to,
że w końcu będziecie małżeństwem n
a s e r i o ??? - zapytał zmodyfikowany
telefonicznie głos Setha. Chłopak stał już na lotnisku, razem z Rikerem,
Vanessą i państwem Lynch.
- Mi się wydaje, że ona na serio chce wiarygodnie wypaść
przed rodzicami - wtrącił Ell, siedzący na miejscu kierowcy i popijający kawę
ze Starbuksa.
- A ty się lepiej zamknij! - Seth obejrzał się dookoła, żeby
sprawdzić, czy nie narobił swoim wrzaskiem dużego zamieszania.
- Żenisz się z Rydel, stary. Bardziej świrniętym nie da się
już niestety być - dodał Ross.
Ellington przewrócił teatralnie oczami i wziął kolejnego
porządnego łyka kawy.
- Ja ją przynajmniej kocham - dogryzł Rossowi, pełen
satysfakcji.
Blondyn uśmiechnął się sarkastycznie do domniemanego szwagra
i wrócił do rozmowy z Sethem.
- No, Rossowi niewiele brakuje - mruknął Seth, na co Ell
wybuchł niepohamowanym i głośnym śmiechem.
- No ej! - oburzył się Ross, ale zaraz potem sam zaczął się
śmiać.
- A co to za śmiechy?! - Ktoś zapukał w okno po stronie
kierowcy, co przestraszyło Rossa tak, że aż pisnął. - No, stary, bardziej
damskiego pisku nie da się już chyba mieć - zaszczebiotała Laura, otwierając
drzwi od samochodu.
-To z czego się tak śmialiście? - wtrąciła Rydel, siadająca
obok narzeczonego.
- Z niczego, kochanie - Ell uśmiechnął się przewrotnie i
pocałował ją szybko w usta. -Takie męskie pogaduszki.
Rydel zmarszczyła czoło, ale nie przestała się uśmiechać.
- Przesuń się, grubasie, nie mam jak się przywitać -
zazgrzytał ktoś za plecami Laury. Tym kimś była Reachel. - Siema,
przystojniaczku - Logan pacnęła Rossa w ramię, odbierając od niego kubek z
kawą. - I co, podoba się? - dodała, wskazując palcem swoją głowę.
- Ładnie ci w brązowym - skwitował Seth. - Ale i tak
przywykłem do blondu.
- Jak jeszcze raz skrytykujesz jej fryzurę, to cię
zastrzelę. Trzy bite godziny zajęło mi pomalowanie tych wszystkich kudłów -
wtrąciła zdenerwowana Laura i usiadła obok Rossa.
- Mniejsza o to. - Reachel postawiła kubek na dachu auta. -
Już się nie mogę doczekać, aż poznamy tego całego Antonia - podskoczyła prawie
niedostrzegalnie, a uśmiech na jej twarzy znacznie się powiększył.
- Woli, jak mówi się do niego Anti - skwitowała Laura,
przewróciwszy oczami. Mimo to, również się uśmiechnęła na wzmiankę o
przyjacielu. Przez ostatni tydzień ona i Wenecci spędzali ze sobą naprawdę
wiele czasu, dzięki czemu nadrobili stare zaległości i znów byli sobie bardzo
bliscy. Antonio wracał do Włoch tym samym samolotem, którym lecieli oni, więc
zaoferowali mu podwózkę. A raczej Laura, bo reszty nie miał jeszcze okazji
poznać.
- Max też leci? - Laura popatrzyła na Rossa, który zadał to
pytanie, jak na debila. - No co?
- On ma tam rodzinę, kretynie. Co roku lata do Włoch na
święta.
- Ale leci teraz, czy później? - dodał Ross, na co brunetka
wzruszyła ramionami.
- Nie dali mu urlopu, więc wyleci dwa dni przed Wigilią. -
Reachel pociągnęła kolejnego łyka kawy, po czym oddała kubek Rossowi.
Nie była już uśmiechnięta, jej twarz nie wyrażała
praktycznie nic. Jedna wielka pustka, która sprawiła, że Laura podejrzliwie
przypatrzyła się przyjaciółce. Nie podjęła się jednak rozmowy, tylko z niemym
uśmiechem potrząsnęła głową.
- To co, jedziemy? - zapytała Logan, zajmując miejsce obok
Laury i trzaskając drzwiami.
***
Wchodząc do kabiny toaletowej, sprawdziła godzinę na
telefonie. Według jej Nokii, mieli lądować za dwie i pół godziny. Położyła
telefon na umywalce, a obok niego torbę, z której wyjęła małe, owalne pudełko i
wodę. Z pudełka wyjęła dwie tabletki, a następnie połknęła je, popijając wodą.
- Jak ja nienawidzę samolotów - mruknęła i pociągnęła
jeszcze jeden łyk z butelki.
Znów zakręciło jej się w głowie, więc zacisnęła obie dłonie
na umywalne. Teraz jednak, zawroty się
nasiliły, a do nich dołączył przeszywający ból, dlatego przycupnęła, nie
puszczając umywalki.
Zawroty się zmniejszyły, ale nadal nie czuła się najlepiej. Ręką
zaczęła błądzić po umywalce, strącając kilka rzeczy, ale nie zauważyła nawet,
co to było. W końcu dłonią natknęła się na butelkę. Kiedy wypiła całą pozostałą
zawartość, drzwi się otworzyły, a w nich stanął blondyn.
- Laura? Nic ci nie jest? - Podszedł do niej i kucnął obok,
obejmując ją nieśmiało w talii.
- Nie, tylko po prostu… - przerwała, kiedy ból ponownie
przyszył jej głowę i syknęła niesłyszalnie.- Niedobrze mi od latania -
dokończyła na jednym wdechu i podtrzymując się chłopaka, usiadła.
Blondyn popatrzył na nią zdezorientowany, ale zaraz oprzytomniał.
- Chcesz może wody?
- Właśnie wypiłam - odpowiedziała, chowając głowę między
kolana i jęknęła głośno.
- Laura? - Ross podniósł spanikowany głos i złapał ją za
ramiona.
- Daj mi chwilkę, zaraz mi przejdzie - odburknęła dziewczyna
i podkuliła nogi.
Rzeczywiście. Po pięciu minutach znów była cała i zdrowa.
Wracając na miejsca, Ross cały czas trzymał ją za rękę, bojąc się, że zaraz
upadnie. Marano nie opierała się zbytnio - kilka razy mruknęła, że nie jest
małym dzieckiem, ale nic poza tym. Gdy usiedli, Laura oparła się zmęczona o
siedzenie i odetchnęła z ulgą.
- Martwisz się, nie? - zapytała nagle, kiedy zauważyła, że
Ross od dłuższego czasu uciążliwie na nią patrzy.
- Tak troszeczkę - odparł chłopak z zawstydzonym uśmiechem i
odwrócił wzrok.
Laura odchrząknęła.
- Nie przeszkadza mi to - przyznała po dłuższym czasie. - Po
prostu, dziwnie, jak ty to robisz.
Jej słowa nieco zaskoczyły Lyncha. Nie do końca wiedział, co
ma odpowiedzieć, więc uznał, że najlepiej, jak nie będzie mówił nic. W takiej
właśnie ciszy minęła im reszta lotu.
***
Laura trzęsła się jak osika, kiedy podjechali pod jej dawny
dom. Tyle wspomnień przytłoczyło ją na raz, że kiedy tylko zobaczyła zarys tego
magicznego miejsca, wybuchła płaczem. Każdy raz, gdy zamykała powieki na ten
ułamek sekundy, by mrugnąć, wydawał się
być wiecznością. Tak bardzo tęskniła za tymi murami - bardziej, niż myślała,
będąc w Nowym Jorku.
Sece chciało wyskoczyć jej z piersi, gdy zobaczyła ojca,
siedzącego w winnicy. Był tak zajęty Violet, że nawet nie usłyszał warkotu
taksówki. Wyglądał inaczej. Jego niegdyś nienagannie brunatne włosy przyprószyła
siwizna, poza tym, miał starszą, bardziej zmęczoną twarz. Miał na sobie
flanelową koszulę w zielono-niebieską kratę i stare, poprzecierane ogrodniczki.
Niby nic się nie zmieniło. Nic, oprócz oczu. Smutnych, stęsknionych oczu. Taki
widok ją zabolał. Pamiętała tatę, jako zawsze uśmiechniętego ogrodnika, który
świata nie widział poza swoimi córkami, żoną i ogrodem. Kiedyś był tak bardzo
inny. Wesoły, zabawny, energiczny. Ale teraz przed oczami miała zmęczonego
życiem staruszka. I to wszystko przez nią.
Ale najgorsze uczucie, jakiego doznała, towarzyszyło przy zobaczeniu
matki. Kobieta wyglądała pięknie. Nawet podchodząc pod pięćdziesiątkę,
sprawiała wrażenie ciekawej życia małolaty. Ubrana w białą, bawełnianą koszulę
i beżowe rybaczki uśmiechała się życzliwie do kierowcy, stojąc pod bramą. Ona,
w przeciwieństwie do męża, nie zmieniła się wcale. Jako kobieta z mocnym
charakterem, była głową i szyją rodziny. Tak było i tym razem. Jej kruczoczarne
włosy, upięte w luźnego koka niczym nie przypominały jasnych fal Laury. A
niebieskie oczy? Elen i Laura były bardzo różne. Ale tylko z wyglądu. Ich
charaktery były tak podobne, jak tylko podobne mogą być charaktery matki i
córki.
Tak długo na mnie
czekali, przemknęło przez myśl brunetce.
Nie mogła uwierzyć, że jest w słonecznych Włoszech, że znów
tu wróciła.
Wyszła z taksówki z nienaganną gracją matki i wlepiła w dom
mądre oczy ojca. Pięć lat temu była zupełnie inna. Głupia, naiwna,
niewdzięczna. Ale teraz wróciła, żeby naprawić młodzieńcze błędy.
W końcu, ”Wszystkie Ścieszki
prowadzą do Rzymu”, prawda?
~*~*~*~*~
Hallo, hallo?
Jest tu jeszcze ktoś?
Mam nadzieję, bo
wróciłam i nie zamierzam was opuszczać do samego końca!
Rozdziały będą się
pojawiały dość rzadko - co trzy tygodnie. Ale chyba damy radę, prawda?
Postaram się, żeby
każdy był mniej więcej takiej długości, ale nic nie obiecuję.
No, to chyba
wszystkie spawy organizacyjne.
No więc, muszę wam
powiedzieć, że bardzo was kocham. Tylko trzy osoby stwierdziły, że mają dość
czekania i odpadły, ale reszta dzielnie czekała.
Nie mogę powiedzieć,
że jestem zadowolona z tego rozdziału, ale kolejny będzie lepszy, obiecuję.
Jeszcze raz, kocham
was, miśki!
Poza tym, wesołych
świąt. Nadal bądźcie tak super, jak jesteście, a wszystko będzie okej.
Do następnego!
~ Alex
Doczekałam się!
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :*
Fajnie, że powracasz do tego.
Co trzy tygodnie to lepsze żeby nic nie było.
No więc....
Czekam na next <3
Wspaniały ♥
OdpowiedzUsuńWarto było czekać :3
Wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku! xx ;)
Musiałam sobie od początku przypimnać cały cy sens fabuły, ale już jest ok :D
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, czekam na next ;*
Aaaa. Nie wierzę po trze miesiącach cudowny blog powrócił. Gdy czytałam tę historię po raz pierwszy, czułam jakbym tam była. Teraz skaczę i krzyczę z radości, że w końcu dodałaś rozdział. Ten jest cudowny, ale niestety jak to ja muszę się zawsze do czegoś doczepić i powiem, że mogłaś opisać jeszcze jak wita się z rodzicami ( SORY ja tak zawsze ) Czekałam i poczekam na kolejny jak zawsze cudowny rozdział. Proszę Cie dodaj rozdział jeszcze w tym roku taki malutki prezent na święta. Co ty na to ??? Będę czekać nawet do następnych świąt. Cudownie piszesz i nie opuszczaj nas do końca :) <3 Rozdział pozwala płakać ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Michasia
PS: Boże Narodzenie
radość wlewa w serce,
poczujesz ją mocno
nocą, na pasterce.
Wigilia przyniesie
nie tylko prezenty,
każdy zamyślony,
głęboko przejęty.
W naszych myślach jeszcze
świąteczne życzenia,
najcieplejsze słowa
każdy z nas docenia.
Czas spędzony wspólnie
najpiękniejszym darem,
święta nas jednoczą,
dziś wszyscy są razem.
Miałabym nie opisać tak ważnej sceny? Przecież ona dopiero wysiadła, hallo! Mamusia i tatuś niech szykują się na szok. Córa marnotrawna powróciła!
UsuńI dziękuję za miłe słowa oaz życzenia. Cieplusio mi się na sercu zrobiło :*
Cudowny rozdział!
OdpowiedzUsuńNareszcie wróciłaś! Jak ja się stęskniłam za tym blogiem. Tak długo czekałam aż w końcu się doczekałam. Cierpliwość się opłaca. Rozdziały możesz dodawać co trzy tygodnie, bo to lepiej niż wcale. Mam nadzieję, że już nie zawiesisz tego bloga, bo jest świetny i chcę znać zakończenie.
Życzę ci wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku. Żebyś spełniła wszystkie swoje marzenia. Żeby wszystko w twoim życiu układało się jak najlepiej oraz żebyś wytrzymała na tym blogu do końca.
Czekam na next :*
Wspaniały ❤ Wróciłaś ! Kocham tego bloga zresztą jak wszystkie twoje 😁 Jestem ciekawa rozwoju akcji i reakcij rodziców Laur na jej widok ❤
OdpowiedzUsuńWesołych , spokojnych świąt 🎄 Pozdrawiam !!😘
Jak ja tęskniłam .....
OdpowiedzUsuńaww świetny! Ross się martwi <3 jestem ciekawa reakcji Ellen i Damiano czekam na next!!!!!
OdpowiedzUsuńOjejku, wróciłaś!!!!!! Ale się stęskniłam. Tak bardzo mi brakowało twoich rozdziałów i w ogóle obecności na tym blogu. Jak tylko zobaczyłam, że jest nowy rozdział serce mi podskoczyło z podekscytowania! Serio, nawet nie wesz jak się ucieszyłam!
OdpowiedzUsuńOczywiście, rozdział cudowny, nic dodać, nic ująć. Czekam na next!
cudo...
OdpowiedzUsuńczekam oczywiście na next!
do napisania <3
Kinga