Don't you know that you're all that I think about? ~ Nie wiesz, że jesteś wszystkim o czym myślę?
~ Already home - A Great Big World
Jego oczy momentalnie się powiększyły, gdy zobaczył jej
twarz. Była taka… inna. Zawsze uśmiechnięta i wesoła brunetka przepadła
zostawiając po sobie ślad ciężkiej traumy i niewiarygodnych przeżyć. Ich
wspólnych przeżyć. Bo on zawsze przy niej był i ją wspierał, a ona wspierała
jego. Tak to już między nimi było. Bezgraniczne zaufanie, przyjaźń, za którą
warto zabić, uczucie silniejsze od miłości. To przy niej był jego dom i dopiero
widząc jej czekoladowe oczy zrozumiał, że w końcu, po pięciu latach nieustannej
troski, zaznał spokoju. Bo choć nie była już ona tą samą osobą oczy miała takie
same. One nigdy się nie zmieniały. Niezależnie od humoru - zawsze były w nich
iskry nadziei.
- Emm… O… Ym… - próbowała cokolwiek powiedzieć, ale zamiast
tego wychodził jej bezsensowny bełkot. Jeszcze kilka minut temu nie
pomyślałaby, że mogłaby się ucieszyć na widok blond czupryny. Ale teraz. Miała
ochotę wskoczyć chłopakowi w ramiona i nigdy z nich nie wychodzić. Nawet Max
ani Reachel nie dawali jej takiego ukojenia. Nawet Lucas nie wiedział o niej
tylu rzeczy, ile wiedział on. Bo on znał ją bezgranicznie. A ona znała jego.
Wiedziała, że w wieku pięciu lat wpadł do basenu z wodą z różowym barwnikiem i
myślał, ze to kisiel, wiedziała, że w gimnazjum podkochiwał się w jej siostrze,
wiedziała, że oglądanie komedii romantycznych było dla niego bardziej
emocjonujące niż najostrzejszy „pornol”. Znała go na wylot i wiedziała, że mając
jedenaście lat przechodził okres „zmian”
i został homoseksualistą, a to znów minęło mu, kiedy poznał cycatą Jessicę w
wieku lat czternastu. Wiedziała, że nie umie jeździć na deskorolce, choć w
pokoju miał tysiące nagród - które ukradł bratu. Wiedziała, że nigdy jej nie
zawiedzie. Ale teraz, patrząc na dwudziestojednoletniego mężczyznę nie była
pewna, czy ich przyjaźń jest jednak tak bardzo wieczna, jak im się wydawało. Bo
ona po prostu o nim zapomniała.
- Miło cię znów widzieć - tylko tyle była w stanie
powiedzieć, pełna entuzjazmu i tęsknoty. Dech zamarł jej w piersiach, a łzy
zapiekły w oczy. Cały czas nie mogła uwierzyć, że to on. Chłopak z „kozaka”,
którego ostatnim razem widziała pięć lat temu.
- No, no, no… Gdzie się podziała twoja skóra, przyjaciółko?
- zaśmiał się cicho i lustrując ją dokładnie od góry do dołu zagwizdał. -
Kuźwa, gdyby nie to, że ty, ja plus jakikolwiek pociąg seksualny równa się
niemożliwemu, to bym cię tak puknął, że byśmy kasków potrzebowali. - oboje
zaśmiali się głośno z żartu blondyna. Po chwili ten umilkł i westchnął głęboko
- Gdzieś ty była, księżniczko? - usiadł obok niej i niespokojnie czekał na
pozwolenie. Brunetka dość szybko zrozumiała, bo wtuliła się w niego jak w
wielkiego, pluszowego misia.
- Na końcu świata, Anti. Na końcu świata.
***
Między Maxem a Reachel zapadła niezręczna cisza w chwili,
kiedy ich przyjaciółka opuściła samochód. Ale żadne z nich się o nią nie
martwiło - znali ją na tyle dobrze, żeby nie musieć się nad nią w każdej chwili
trząść. Trochę się denerwowali, to prawda, ale żeby zaraz wyruszać na
poszukiwania? Nie było takiej potrzeby, przynajmniej nie do jutra. Zamiast tego
Max starał się jakoś zręcznie poruszyć niezręczny temat.
- Lubisz go? - zapytał znienacka, takim tonem, że Reach aż
podskoczyła.
- C-co? - spojrzała na niego niemrawo i potrząsnęła głową -
Kogo mam niby lubić, albo nie? - wróciła do wpatrywania się w obrazki za szybą.
Drzewo, drzewo, krzak, ławka, drzewo,
drzewo, Maxowi na pewno chodzi o Setha, drzewo, krzak… - tak mniej więcej wyglądała jej głowa od
środka.
- No, tego… Jak mu tam… Stellana? Simona? Simpiliusza...? -
podrapał się po podbródku, a blondyna zakwiliła śmiechem, słysząc ostatnie
imię. - O! Setha! Lubisz go? - gdy Logan znów zmarszczyła czoło Casella
westchnął głośno i kładąc głowę na dłoniach, na kierownicy, wymruczał - Lubisz
tego cholernego Setha, czy nie?
Dziewczyna zaśmiała się krótko i bez cienia wesołości.
- To bez znaczenia.
Głowa Maxa znów wróciła na swoje dawne miejsce i teraz to on
marszczył z niezrozumieniem czoło.
- Kurwa, ty jesteś bez znaczenia- obruszył się i spojrzał na
dwudziestolatkę. Jak małe dziecko siedziała naburmuszona na swoim fotelu i
miała focha na cały świat. Słowa bruneta nie zabolały jej w najmniejszym
stopniu. Po prostu taka już była. Nienawidziła, jak ktoś podważał jej zdanie, a
on to zrobił i to jeszcze w takiej sprawie. - Kobieto, jak nie weźmiesz spraw w
swoje ręce, to nie będziesz wiedziała, czy to miało, czy nie miało znaczenia,
rozumiesz?! - z każdym dalej wypowiedzianym słowem Max coraz bardziej podnosił
głos. Miał nadzieję przemówić jej w końcu do rozumu, nie chciał, żeby przez
całe życie siedziała jak mysz pod miotłą. Była piękną, silną i wspaniałą
dziewczyną. Nie mogła zmarnować sobie życia. Nie, siedząc w cieniu.
- Może i masz rację - przyznała po pięciu minutach ciszy. -
Może powinnam go gdzieś zaprosić? Na randkę - dodała ciszej i spuściła głowę
zawstydzona. - Nie, to beznadziejny pomysł.
Znów ta nieznośna cisza. Znów przerwała miłą atmosferę. Znów
zaszkodziła dwójce przyjaciół.
- Jesteś po prostu nie do zniesienia! - wrzasnął w końcu
Max, nieopacznie ciskając pięścią w klakson. Na ulicy aż zaniosło się od jego
dźwięku.
Reachel popatrzyła na bruneta wielkimi oczami. Była nie tyle
wystraszona, ile zaszokowana wybuchem Caselli. Chłopak, który zawsze był
spokojny i wytonowany wrzasnął tak, że było go słychać aż w Sydney.
- Ale…
- Nie ma żadnego „ale”, kobieto! Kiedy ty się w końcu
nauczysz brać sprawy na poważnie?! - znów podniósł ton i to dość wysoko. Prawie
zapiszczał, starając się nie dać przechodniom satysfakcji z podsłuchania ich
rozmowy.
- Ale ja nie potrafię, Max…
- Kuźwa, przestań, dobra! Jesteś piękną, młodą, inteligentną
kobietą! Ile jeszcze czasu zajmie ci dostrzeżenie tego, że połowa Nowego Jorku
gapi się na twój tyłek?!
Dziewczyna już otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale
zaraz szybko je zamknęła. Spojrzała na niego oczętami wielkości spodków Ufo, a
dolna szczęka automatycznie jej opadła.
- Uważasz, że jestem…? - nie zdołała powiedzieć nic więcej,
bo przerwał jej pocałunek. Poczuła czyjeś wargi na swoich, a brązowe włosy
zamiotły jej po twarz. Sama nie wiedziała, co w tym momencie czuła. Radość?
Przerażenie? Podniecenie? A może wszystko na raz? Tak wiele sprzecznych emocji
szamotało się w niej i walczyło o to, które będzie mogło wziąć nad innymi górę.
Ale jedno było pewne. Czuła niespodziewane zaskoczenie. Jej najlepszy
przyjaciel - Max Casella, lat dwadzieścia jeden, rodowity Włoch - ją pocałował.
Obdarzył ją pocałunkiem, którego nie zdążyła odwzajemnić, ani odrzucić.
Max oderwał się od niej gwałtownie i wrócił do właściwej
pozycji. Zaczął tępo wpatrywać się w ulicę i nic nie mówiąc, przeżuwał dolną
wargę od wewnątrz. Zazgrzytał zębami i starał się cofnąć łzy, które zebrały mu
się w oczach. Zamrugał parę razy i pełen goryczy powtarzał sobie cicho, tak
cicho, że nawet on tego nie słyszał, „ Wcale się w niej nie zakochałeś,
rozumiesz? Wcale”. Po powtórzeniu tego po raz piąty parsknął cicho i dodał: „Szkoda
tylko, że to nie prawda”. I zajechał pod dom dziewczyn.
***
- To co tam słychać w kozaku? - zagaiła wesoło Laura,
zajadając się kolejną frytką. Anti podrapał się po brodzie.
- Ale w tym ogólnym, czy naszym? - zapytał pełen powagi i
mrużąc oczy próbował sobie przypomnieć najważniejsze informujcie.
- W naszym. Co tam słychać u naszych kozakowiczów? -
brunetka pochłonęła kolejną frytkę i z niesmakiem stwierdziła, że jest surowa.
- Wszyscy się cieszą, że nie musza cię codziennie oglądać - wyszczerzył
się blondyn w jej stronę, za co oberwał fast foodem. - Ale tak na poważnie… -
znów przymrużył oczy i pełen zadumy nieco zgarbił plecy. - No nie wiem. Na
pewno twój ojciec załamał się z powodu winnicy. No i z twojego też. Nazwał cię
nawet „dziedzicem jego spodku”. Bardzo dużo czasu poświęca winoroślom. A
najczęściej siedzi przy Wiolet - atmosfera spoważniała, a Laura ze złością zaczęła
zgrzytać zębami. Nie chciała wybuchnąć, ale nie mogła tak po prostu puścić tego
mimo uszu. To nie było do niej podobne.
- Mógł się nie zajmować winnicą jak trzecią córką - warknęła
jadowicie, zaciskając pięści. - Dla niego ważniejsze było podlanie Wiolet niż
moja szesnastka. Nigdy nie mogłam bawić się w winnicy, bo była przecież
świątynią. Wcale nie żałuję, że…
- Owszem, żałujesz i to bardzo - przerwał jej ostrym tonem
Anti. Popatrzył na nią takim samym wzrokiem, na co Laura nieco się uspokoiła. -
Ty żałujesz wszystkiego, co zrobiłaś a było złe. Taka już po prostu jesteś.
Najpierw robisz, potem żałujesz - blondyn dla otuchy złapał dłoń ciemnookiej, a
paczkę frytek wyrzucił do najbliższego kosza. Były tam już same surowe
ziemniaki, pokrojone i zanurzone w tłuszczu na kilka krótkich sekund. - Eli i
Francesco biorą ślub - dodał, aby wyładować troszkę napięcie. I udało mu się,
bo, do tej pory naburmuszona Laura z wielkim uśmiechem na ustach wybałuszyła
oczy.
- Na serio? Przecież oni się nienawidzili - sprostowała tak
wesołym głosem, że aż przyjemnie było jej słuchać, nawet nie rozumiejąc sensu
słów. Nie było w niej już nawet krzty dziewczyny sprzed kilku sekund.
Antonio uśmiechnął się promiennie. Dobrze wiedział, że tylko
on umie wprawić ją w stan takiego entuzjazmu, kiedy ktoś spodli jej humor.
- Nie no, ja po prostu byłam pewna, że oni będą kiedyś razem
- zaszczękała radośnie brunetka i tanecznym krokiem pognała dalej, nie zważając
na to, że jej towarzysz został jakiś metr w tyle. - I co, pewnie Ariadna i
Hektor są świadkami? A ceremonia odbędzie się w Koloseum? O matko, już widzę
Eli w białej sukni, a Frana w garniaku. To chyba oczywiste, że założy trampki,
on zawsze je nosi - dziewczyna trajkotała jak nakręcona, a z każdą chwilą przypominały jej
się coraz to kolejne fakty z dawnego życia jej i jej przyjaciół. Przed oczami
same stawały jej obrazy poszczególnych wydarzeń, które tak bardzo zżyły ją i
innych z paczki. I mimo, że to Anti i Lucas byli jej najbliżsi, to nigdy nie
wypięłaby się na resztę przyjaciół.
- Tak, tak i tak - blondyn zdyszany dogonił przyjaciółkę i
kładąc jej rękę na ramieniu spowolnił nieco jej chód. Brunetka zatrzymała się
na ścieżce zawstydzona i westchnęła cicho.
- Sorki, jak jestem podekscytowana, to przyspieszam -
wyjaśniła, niezgrabie się jąkając.
Wnecci zaśmiał się
tak głośno, że aż musiał złapać się za brzuch, który go rozbolał. Laura nadal
stała na środku ścieżki i patrzyła się zdziwiona na blondyna.
- Idiotko, znam cię lepiej, niż ty sama się znasz i
tłumaczysz mi, że jak jesteś podekscytowana, to przyspieszasz? Coś ty, na mózg
upadła? Wyprali ci go w Wielkim Jabłku, czy jak? - nadal trzęsąc się ze
śmiechu, Antonio objął Laurę ramieniem i ruszył z nią dalej.
~*~*~*~*~
Hej, misiaczki!
Na wstępie:
przepraszam za to, że tak długo (znów) mnie nie było i (znów) rozdział wyszedł
mi, jaki wyszedł. Choć nie powiem, jest nawet dobry. A jeśli ktoś myślał, ze
Max zacznie zarywać do Lau, to się grubo pomylił :) Wątek Reach + Seth + Max
dopiero się rozkręca. Haha, ja i mój trójkąt bermudzki xd
Miałam to napisać
znacznie później, ale Chodakowska mnie zmotywowała. Zaczęłam dokańczać po
ukończeniu aż p o ł o w y jej treningu i poczułam się jakbym mogła
wszystko. Chuy tam z tym, że teraz napier papier mnie brzuch (każda z nas wie,
jak to jest ;) ) i tak było wartko. Wasza Alexunia przechodzi na zdrowy tryb
życia.
Aaaa! No i jak tam
wasze świadectwa? Ja jestem mega super zadowolona i odwodniona., Ostatnia klasa
równa się potok łez i pożegnań. Najtrudniej było mi się pożegnać z chłopakami,
bo idziemy do innych gimbaz. No cóż, szkoda mi jak nie wiem co, ale
przynajmniej Judasz i jego odpały nigdzie się nie ruszają beze mnie :D No,
zgadnijcie, kto sobie popita lał po szkolnym dachu, a potem stał na czatach?
Tak, wiem, staczam się ^^
Średnia wynosi u mnie
5,2 , więc jest po prostu genialnie. Wyobraźcie sobie moją minę, kiedy
zobaczyłam obok polaka celujący. To było takie WTF?! Huh, dobrze, że dostaliśmy
zwrot ze składek, bo inaczej nie miałabym za co kupić pani Rafaello. Coś mi się
wydaje, ze przeważyła praca, którą napisałam na ogólnokrajowy konkurs literacki
^^
No, ok, ale dość o
mnie. Napiszcie mi, jak wam poszedł miniony rok szkolny, bardzo chciałabym móc
was pochwalić, albo zbesztać. Tak, Jools, jak fizyka ci źle poszła, to nie licz
na ułaskawienie :D
Do napisania,
dziobaki
~ Alex